Klątwy

Opowiadania

czwartek, 24 czerwca 2010

Różowy pluszowy króliczek

Rachel wracała od przyjaciółki. Śpieszyła się, bo miała być w domu o 23.00 a na jej zegarku była 22.22. Wiedziała, że jeśli nie wróci do domu na czas, czeka ją duża awantura, gdyż jej ojczym nienawidzi spóźnień. Stwierdziła, że pójdzie na skróty przez stary komis samochodowy, od dawna już nieczynny. Skręciła w lewo i przeszła przez ogrodzenie. Starała się omijać kałuże, żeby nie zmoczyć nowych jasnych dżinsów, które dostała od cioci na urodziny. Robiło jej się coraz bardziej nieprzyjemnie. Ostatnia lampa była na skraju uliczki, która zakręcała i szła w drugą stronę, więc widziała coraz mniej W pewnej chwili usłyszała dziwny świst jakby ktoś powoli wypuszczał powietrze z ust. Ręce zaczęły jej się pocić i jednocześnie przeszył ją dziwny dreszcz. Przyspieszyła kroku. Jeszcze tylko trochę i już będzie przy wyjściu... znowu usłyszała za sobą dziwny świst. Zaczęła biec. Nagle zauważyła, że przed nią na ziemi coś leży. Podeszła trochę bliżej. To był mały pluszowy króliczek. Podniosła go. Króliczek był różowy i puchaty, nie miał jednego uszka i oczka, a co dziwniejsze wcale nie był mokry. A powinien – przecież pół godziny temu lało jak z cebra! Znowu usłyszała ten przerażający świst tylko dwa razy głośniejszy! Rzuciła maskotkę na ziemię i zaczęła biec. Już niedaleko do domu! I nagle usłyszała bardzo wysoki i przeszywający krzyk. Nawet się nie oglądała za siebie. Biegła szybciej, szybciej, szybciej... nareszcie dobiegła do końca terenu. Brama była zamknięta na kłódkę. Zaczęła się wspinać na ogrodzenie, ale zaczepiła nogawką o wystający pręt. Była tak wystraszona, że szarpnęła z o wiele większą siłą, niż się spodziewała. Nogawka rozdarła się, ale teraz mogła swobodnie przeskoczyć przez ogrodzenie. Popędziła do domu co sił w nogach i zatrzymała się dopiero przy drzwiach frontowych. Spojrzała na zegarek: była 22.46. Weszła do domu. Mama siedziała na fotelu i oglądała swój ulubiony serial. Ojczym robił sobie kolację. Pobiegła szybko na górę, żeby schować rozdarte spodnie. Serce nadal biło jej jak oszalałe a nogi uginały się pod nią. Weszła do pokoju i zrzuciła brudne ubranie i poszła do łazienki. Gdy zapaliła światło w łazience, jej oczom ukazał się straszny widok... Na lustrze było napisane krwią „nikt mi nie pomógł!” a na ziemi leżała gazeta z przed 10 lat. Na pierwszej stronie było zdjęcie małej rudej dziewczynki. Pod zdjęciem napisane: „10 letnia Suzanne zgwałcona i uduszona o godzinie 22.25 przez straszliwego psychopatę, na terenie komisu samochodowego. Ciało znaleziono po 15 dniach, zmasakrowane przez szczury... sprawcy nie odnaleziono” Dziecko na zdjęciu, ściskało w rękach małego, pluszowego króliczka.

Żołnierz

Pewnego ciemnego,zimnego wieczoru drogą polną jechał żołnież. Niczego się niebał i może to go zgubiło. Samochód zaczął mu nawalać. Zatrzymał się przy cmentarzu. Zołnież wyszedł z auta aby zobaczyć co się stało. Był zupełnie sam. Mimo to ani trochę się nie bał. Nagle coś usłyszał, jakby kroki w tyle za sobą. Obrócił się i ujrzał na skraju drzew starą kobietę. Twarz miała siną, miała długie czarne włosy i ubrana była w czarne ciuchy o stylu neogotyckim a na szyi miała wielki czarny krzyż. Patrzył się na nią chwilkę a ona pokazała mu palcem aby poszedł za nią i zniknęła w czeluściach cmentarza. Żołnież niczego się niebał więc poszedł za nią. Co jakiś czas pokazywała się z nikąd i pokazywała mu którędy ma iść. Po 15 minutach żołnież zobaczył ją przy jakimś grobie i podszedł do niej. Gdy był blisko wskazała mu na tablicę. Widniał tam napis:

MARIA DARK

12.03.1984-21.02.2005

ZGINĘŁA ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ

ZASTRZELONA PRZEZ ŻOŁNIEŻA

I przy tym napisie widniało zdjęcie ów kobiety która go tu przyprowadziła. Wiele pytań dręczyło żołnierza. Czy ona nie żyje? Czy to duch? Żołnierz był tak zszokowany, że po raz pierwszy w całym swoim życiu się przeraził i nie mógł wymówić słowa. Zobaczył, że kobieta znowu wskazuje palcem na kierunek i znika w krzakach. Po mimo, że żołnierz był mocno wstrząśnięty poszegł znów za kobietą. Po 10 minutach znowu ujrzał ją przy grobie. Podszedł i zastanawiał się co tym razem tam zobaczy, bał się. Kobieta znowu wskazała na tablice gdzie znajdował się napis: ANDRZEJ KONOPKO 20.08.1979-21.02.2005

ZGINĄŁ ŚMOERCIĄ TRAGICZNĄ

ZABITY NA CMENTARZU

Przy napisie widniało jego zdięcie. Już bardzo przerażony spojrzał na kobietę i zapytał się: -Czemu mi to pokazujesz? Wskazała na sąsiedni grób. Zołnierz popatrzył i zapytał się: -No to co, zwyczajny grob żołnierza. Wskazała na zdięcie, był zdumiewająco podobny do niego. -I co? Naprawde jest podobny, ale po co mi to pokazujesz? Po raz pierwszy kobieta przemówiła zimnym cienkim głosem: - To on mnie ZABIŁ!!!!! -To ty nie żyjesz? -Tak od ponad 100 lat. -Po co mi to pokazujesz? Co to znaczy ten mój grób? Odwrócił się do niej i w ulamku sekundy już nie żył. Zdąrzył tylko zobaczyć, że kobieta trzymała kosę. Rano grabarz, który robił opchód znalazł ciało żołnierza z podciętym gardłem z kartką na której widniał napis: TERAZ MOGĘ SPOCZYWAĆ SPOKOJNIE! A obok żołnierza leżał duży czarny krzyż.

Tuvex ne resamlen, ce te qui

Matt miał 21 lat, był już studentem. Nie mieszkał z rodzicami, a w małej kawalerce, która dla niego była w sam raz. Pewnego ciepłego, jesiennego dnia miał zamiar spotkać się ze swoim kolegą, studiującym na Akademii Sztuk Pięknych. Matt miał już wychodzić, kiedy zadzwonił telefon, pomyślał, że może dzwoni jego dziewczyna, ale nie. Znów jego ciocia. Tym razem jednak nie pytała czy zjadł obiad, ale z wielkim podekscytowaniem mówiła o jakimś znalezisku, które rzekomo odkopał jej pies. - Kochanie, przyjedź do mnie, bardzo cię proszę Matt, zobaczysz to. - Ale ciociu dziś nie mogę, umówiłem się z Edi'm. - To ten przyszły malarz? To przyjedźcie razem przyda mi się. Po tych słowach w słuchawkach zapanowała głucha cisza, przerażająca. Lecz po kilku sekundach Matt usłyszał piskliwy krzyk cioci. Potem już nic nie odpowiedziała. Chłopak prędko chwycił kluczyki swojego samochodu i pobiegł do niego. Jechał bardzo szybko, słysząc klaksony innych aut. Podjechał pod dom kolegi i powiedział, że muszą jechać cioci, bo coś się stało. Wreszcie podjechali pod jej dom. Ku zdziwieniu chłopaków biała willa ciotki Aldony był pozamykana, nawet okna były pozasłaniane. Edi i Matt po chwili zastanowienia wybili okno w drzwiach i otwarli je. Myśleli, że zastaną ją pobitą, okradzioną, lub nawet zabitą, ale jej wcale nie było. W całym domu było ciemno, tylko w jednym z pokoi na piętrze migały promyki lampki nocnej. Pobiegli tam. Nie było jej w tym pokoju. Ale Matt'a zaskoczył obraz oparty o ścianę, nigdy przedtem go tu nie widział. Obraz przedstawiał tysiące starców, dzieci, kobiety, mężczyzn, noworodków, a pod nim widniał napis „Tuvex ne resamlen, ce te qui" - Bardzo ciekawy obraz, całkiem ładnie namalowany. Nie łatwo jest namalować tylu ludzi i to tak szczegółowo. Hej Matt patrz! - Dlaczego ten obraz ma przybitą deseczkę na środku? - Nie wiem, sprawdzimy, co jest pod nią? - Nie może lepiej nie. Zadzwonię na policję. Cioci nigdzie nie ma. - Dobrze. - Matt wyszedł z pokoju. Stał już przy telefonie, podnosił słuchawkę, kiedy znów usłyszał krzyk, taki sam jak krzyk cioci Aldony. Tym razem jednak krzyczał Edi. Matt pobiegł na górę. Kiedy wszedł do pokoju nie było w nim Edi'ego, tylko ten obraz, ale ta deseczka, która była przybita na środku obrazu leżała koło niego. W miejscu gdzie była przybita był namalowany szatan trzymający widły. Matt jeszcze raz spojrzał na napis pod obrazem, po czym wybiegł z pokoju do sypialni cioci. Zaczął przeszukiwać jej komodę. Wreszcie znalazł to, co chciał - słownik łaciny. Odnalazł to zdanie. „Tuvex ne resamlen, ce te qoui", co dosłownie znaczy „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła"...

Dzieci diabła

Pewnego razu Eliza wracając ze szkoły. zauwazyła bramę. Wiał z niej cichy chłodny wiatr, a w uszach szumiał głos "Chodź do mnie". Nie pójdę pomyślała Eliza i odwróciła się. Biegła do domu bo głos w uszach stawał się coraz głośniejszy, i głośniejszy. Gdy doszła do drzwi domu odgłosy ucichły. Weszła do domu. Nic ciekawego się nie działo. Piesek skakał wesoło merdając ogonem. Eliza zastanawiała się teraz czym mógł być ten głos. Z ciekawości postanowiła się tam wybrać. Przestała się bać, przecież nie wierzy w takie bzdury o duchach. Na mieście było ciemno. Dokładnie się przyjrzała gmachom budynku. Ujrzała napisane krędą słowa: "Tu mieszka diabeł". Pewnie jakieś dzieci się wygupiały i to napisały pomyślała. W tym momencie zrobiło się jaśniej, chmury się odsunęły ale w uszach dziewczynka usłyszała krzyk,pisk. Zdrętwiała ze strachu. Nie poddała się jednak. Weszła przez bramę. Przeszła przez korytarz a na końcu widziała wyjście do ogrodu. Usłyszała krzyki i piski bawiących się dzieci. A jednak nie jest tu strasznie pomyślała i poszła dalej. Ujrzała dwie dziewczynki w jej wieku. Skakały i tańczyły. Jedna miała w ręce lalkę, taką jakąś dziwną smutną płaczącą. Przez chwilkę Elizie wydawało się że lalka prosi o pomoc, ale nie to niemogła być prawda. Dziewczynki przystanęły. Jedna z nich uśmiechnęła się. Gestem sprawiła że Eliza podeszła do niej. Teraz bawiły się razem. Po krótkim czasie dwie dziewczynki zaprosiły dziewczynkę na kolację. Chętnie się zgodziła a gdy przeszła przez próg zobaczyła stosy lalek. Wszystkie smutne i płaczące. Przestraszyła się. do pokoju wszedł ich ojciec, miał kopyta. Przestraszona dziewczynka już wiedziała o co chodzi. Nie było już drogi ucieczki. Usłyszała tylko jedno "Tatusiu mamy nawą zabawkę". Potem obudziła się wśród innych porzuconych lalek. Żałowała że tam przyszła. "Dzieci diabła" pomyślała Eliza a po porcelanowej twarzy popłynęły łzy. Człowiecze łzy.

Cmentarz na wakacjach

Historia wydarzyła się naprawdę... Działo to się pewnego lata, dwie dziewczyny Cate i Sindy pojechały na dwa tygodnie nad jezioro które mieściło się nieopodal wielkiego lasu. Ich domek stał tuż na jego skraju. Wysokie, szumiące drzewa widać było prawie z każdego okna. Dziewczyny były zadowolone z wyjazdu, słońce woda, zieleń to było to co naprawdę lubiły. Na początku, nie było za ciekawie, rozpakowywanie się szukanie dobrych miejsc na opalanie i chlapanie w wodzie zajmowało dużo czasu, lecz po jakimś czasie, Cate i Sindy były bardo zadowolone z tego że są w tak pięknym miejscu. Dni płynęły bardzo szybko żadnej z nich nie przyszło nawet do głowy gdzie mieszkają i co je niedługo spotka .Żadna z nich nie wierzyła w sprawy nadprzyrodzone, a historie o duchach i wszystko co niewyjaśnione tylko je śmieszyły Pewnego dnia, wieczorem cała rodzina postanowiła rozpalić ognisko, jako, że większość dorosłych była już trochę pijana po rozpałkę wysłały dziewczyny. Cate i Sindy nie były zbytnio zadowolone z tego że późnym wieczorem muszą włazić w głąb lasu, gdzie było pełno komarów, a wyobraźnia robiła swoje, kilka razy cofały się bo któraś rzekomo, coś ujrzała w oddali. Im dalej szły tym mniej widziały bo robiło się coraz ciemniej. Sindy zaczęła się niepokoić i chciała już wracać chociaż nie miały ani jednego kawałka drewna. Lecz Cate stanowczo nakłaniała koleżankę aby iść jeszcze dalej, bo muszą znaleźć drewno. Inaczej nici z ogniska. Sindy coraz bardziej przerażona szła krok w krok za przyjaciółką coraz bardziej się niepokojąc nagle Cate usłyszała głos w oddali lecz Sindy zaśmiała się tylko i poprosiła koleżankę żeby przestała żartować bo to nie jest śmieszne i coraz bardziej stanowczym głosem, wręcz nakazała koleżance wracać, lecz nagle potknęła się o kamień i wylądowała tuż koło kamiennej tablicy, gdy podniosła wzrok z ziemi, jej oczom ukazał się nagrobek. Odruchowo przeczytała napis : Tu spoczywa Kathr.. (reszta zamazana) Kto zakłuca jej spokój niech będzie przeklęty Cate nawet nie zauważyła że Sindy się przewróciła, lecz Sindy zawołała koleżankę słowami : Lepiej się stąd zwijajmy, na to Cate: A co? ducha zobaczyłaś? Cate nawet nie zdawała sobie sprawy z tego że PRAWIE, lecz zawróciła i sama przeczytała napis... Przestraszyła się, nagle usłyszały gwałtowny szum wiatru, wszystkie śmieci i liście zakręciły się za ziemi , o odsłoniły 6 nagrobków, Sindy zaczęła uciekać lecz Cate zatrzymała ją przekonując, że nagrobki nic jej nie zrobią, zaczęły czytać... na kolejnych nagrobkach były już pełne imiona i nazwiska Smither, Smither, Smither.... wszystkie nagrobki z ta samą datą śmierci i większy grób Gracy Smither. Była to cała rodzina, wszędzie ten sam napis... Kto zakłuca niech będzie przeklęty... Niech będzie przeklęty... Dziewczyny czytały na głos drżąc, znowu szum wiatru, wydawało im się że słyszą głosy... Zaczęły uciekać nie miały trudności ze znalezieniem drogi do domu, odechciało im się ogniska, przerażone poszły spać. na drugi dzień już ochłonęły. Zaczęły krążyć po okolicy i pytać miejscowych o nagrobki, większość ludzi nic, nie wiedziała, albo nie chciała powiedzieć. Lecz po kilku godzinach poszukiwania informacji zapukały do starego domu, wszędzie wisiały pajęczyny myślały że dom jest opuszczony, lecz, ku ich zdziwieniu otworzyła staruszka z miłym uśmiechem. Gdy dziewczyny zapytały o nagrobki zaprosiła je do środka na herbatę. Po chwili wahania zgodziły się. staruszka opowiedziała im że kiedyś żyła tu wielodzietna rodzina. Ojciec matka, i czwórka dzieci. Ojciec był bardzo spokojnym człowiekiem, nic nie wskazywało na to, że pewnego dnia wróci z pracy i..... Pozbijał wszystkich... Dzieci zarżnął nożem a żonę.. Gdy staruszka zaczęła opowiadać o żonie popłynęły jej łzy, chyba bardzo to przeżyła.Sam się powiesił. Dziewczyny podziękowały i wyszły. Był to dzień wyjazdu. Gdy Cate i Sindy były już w samochodzie chciały pożegnać się ze staruszką. Podeszły do drzwi zapukały, nikt nie otwierał lecz im oczom ukazał się plakietka na drzwiach " Grace Smither" Kim była staruszka która z nimi rozmawiała? .... Może chciała, żeby ktoś poznał tajemnicę śmierci całej rodziny? Już się nie dowiemy.

Mumia

Martyna miała wtedy 14 lat. Była akurat na wakacjach z rodzicami i starszą, 19-letnią siostrą - Marzeną. Trzeciego dnia wycieczki rodzice uparli się, żeby wybrać się do muzeum archeologicznego. Był to duży, zbudowany z jasnej cegły budynek. Rodzinka weszła do środka. Wykupili bilety i ruszyli zwiedzać. Martyna w muzeum czuła się dość nieswojo. Być może dlatego, że w żadnym z pomieszczeń nie było okien. Pojedyńcze kinkiety wiszące na suficie dawały efekt półmroku. Również wystawa była dość nietypowa - woskowe figury za szklanymi gablotami przedstawiały dawnych ludzi. Martyna szła przodem - nigdy nie potrzebowała zbyt wiele czasu na oglądanie. Nagle doszła do wystawy poświęconej starożytnemu Egiptowi. Przestraszyła się trochę na widok sarkofagu i mumii, dlatego podskoczyła i odwróciła się. Wtedy doszła do niej Marzena. - Marti, nie wygłupiaj się. To sztuczne - wskazała podbródkiem na mumię w bandażach, nawijając na palec kosmyk szkarłatnych farbowanych włosów. - Uhm. Wiem - ledwie mruknęła Martyna, kiedy światła pogasły. Dziewczynka krzyknęła. Otaczała ją zupełna ciemność, usłyszała pełne zdziwienia i strachu krzyki rodziców i Marzeny. Usłyszała też trzask rozbijanego szkła i dziwny odgłos... jakby jęk, ale nie wydała go ani Marzena, ani żadne z rodziców... Po chwili światła się zapaliły. Rodzice podbiegli do Martyny. - Wszystko w porządku...? To tylko awaria, ale można się wystraszyć, co? - zapytał tata. - Gdzie Marzenka? - padło pytanie mamy. Chyba tylko Martyna zauważyła kosmyk szkarłatnych włosów, który wydostał się spomiędzy bandaży 'sztucznej' mumii za gablotą... Ale nie, rodzice także to zauważyli. Wybito szybę i wyjęto z gabloty martwą już Marzenę... Odbył się pogrzeb. W nocy tegoż dnia Martyna usłyszała jęk... taki sam, jak wtedy w muzeum... Jednak tym razem był on wypełniony wściekłością i niezadowoleniem... A więc strzeż się. Bo pewnego dnia mumia może zapukać też do Ciebie!

Krwawa Mary

Ta historia przydarzyła się naprawdę. Do dziś jej nie wyjaśniono. Moja przyjaciółka z wakacji, Ania, miała młodszą siostrę Karolinę. Karolina miała 10 lat i pasjonowała się duchami, zdarzeniami paranormalnymi. Pewnego dnia Karolina wróciła przejęta do domu i zaczęła rozmawiać z Anią. Była podniecona i zdenerwowana. Mówiła, że dowiedziała się od koleżanki, że ktokolwiek o północy, z lustrem, świecą i świętym obrazkiem dwunastokrotnie wypowie słowa "Krwawa Mary", zostanie porwany przez pociąg Widmo i będzie w nim straszył już na zawsze... Anka zignorowała to z kpiącym uśmieszkiem. Następnego dnia rano w łóżku nie było Karoliny. Przerażona mama odkryła kołdrę i... jej oczom ukazała się spora kupka jakby popiołu ułożona w kształt ciała.... Karoliny. Od tamtej pory nikt nie znalazł Karoliny, choć szukała jej policja nie tylko w rodzinnym mieście. Pewnego dnia Ania wkładała do pudełek rzeczy Karolinki. Płakała. Za książkami młodszej siostry znalazła fioletowy notesik z napisem DIARY. Otworzyła i zaczęła przeglądać. Karolina pisała tam o różnych rzeczach. O nudnych urodzinach koleżanki, o otrzymaniu niesprawiedliwej pały z matmy, o śmierci ukochanego psa i kupnie nowego... Ostatnia zapisana strona była na pół oderwana. Karolina napisała tam dokładnie to: "Trzeci stycznia 1999 roku, 00:01 Jest minuta po północy, wymówiłam tajemne słowa "krwawa Mary" dokładnie tak, jak mówiła Aśka... I nic. Zastanawiam się, c" Nie było dokończone. Ale na ostatniej stronie notesu róg strony był zagięty. Pod zagiętym rogiem bardzo cienką kreseczką czegoś czerwonego był narysowany pociąg...

Sorki

Sorki że tak długo nie pisałem, ale szkolne obowiązki po prostu nie pozwalały mi siąść do kompa. Na pocieszenie macie kilka strasznych historii...